„Pani Maria – świat się zmienia, a ja razem z nim!” – reportaż Kai Piaseckiej
Jak byłam młoda i śliczna, znałam taką starszą panią – schludną, doświadczoną, pełną życia. Myślałam: O, taką staruszką to bym chciała być.
Jak wygląda mój dzień? Zwykle zaczynam swój dzień od prac domowych – przygotowania do śniadania, nakrycia stołu. W trakcie znajduję czas na gimnastykę. Czekam na męża, który wraca albo jest w domu i potem jemy razem śniadanie. Niespecjalnie lubię gotować. Całe życie gotowałam z obowiązku i rodzina mnie chwaliła, byłam zadowolona z siebie, ale bardzo chętnie jadam na zewnątrz. Sprawia mi to przyjemność, jeśli danie jest ładnie podane, smaczne. Gdy jesteśmy w restauracji – nie zawsze tak jest. Gdy jestem na wyjeździe to bardzo lubię prosić o produkty lokalne, charakterystyczne dla regionu – co mają takiego, żeby się popisać.
Uwielbiam czytać, oglądać filmy, moją wielką przyjemnością jest gardening. Mam sporo wolnego czasu, więc gdy tylko pogoda jest sprzyjająca – lubię przychodzić na działkę codziennie, zajmować się przyrodą w ogrodzie.
W zasadzie nie ma dla mnie szczególnie trudnej czynności do zrobienia w ciągu dnia. Jak człowiek sobie dobrze zorganizuje pracę, to nie ma rzeczy nieprzyjemnych. To, co mnie motywuje do działania to to, że czuję się komuś potrzebna.
Lubię przebywać w domu, ale są takie momenty, gdy chce się do ludzi, chce się pójść czy to na imprezę czy to do kina, na spotkanie… Lubię, gdy dużo się dzieje. Gdy robi się niepogoda – dopada mnie okropna nuda. Dlatego nie bardzo to lubię, z drżeniem serca myślę o tym, że jest jesień, przyjdzie zima, dłużej będzie trzeba siedzieć w domu. Drażni mnie to na tyle, że wiem, że nie mam na to wpływu, bo taka jest kolej rzeczy. Przecież tak właśnie płynie czas.
Jestem emerytką, mam na imię Maria.
Mam wnuczków i prawnuka. Są daleko, więc wsparcie od nich mam głównie duchowe, ale na pewno myślą o mnie i mężu. Często rozmawiają z nami na Skypie. Telefon od nich zawsze jest oczekiwany z niecierpliwością, potrafi zawsze poprawić humor. Wiem, że każdy ma swoją ścieżkę życiową, którą stara się iść i dążyć do swojego celu – akceptuję wybory moich wnuków.
Cenię też spokój. Jest dużo wrażeń na świecie i w rodzinie. Bywa, że wszystkiego jest zbyt wiele. Marzyłabym o wyjeździe wakacyjnym do ciepłych krajów – gdzieś, gdzie znajdę trochę odpoczynku. Tu człowiek codziennie myśli o tym, że do ogródka trzeba pójść, bo jabłka spadają, bo trzeba się nim zająć. Wyjechać choć na tydzień, a jak się da to jeszcze dłużej.
Gdybym miała dać młodszym jedną radę? Cóż, ważne jest, żeby zdobywać wiedzę. Niekoniecznie w szkole, ale ważne jest, żeby zbierać jak najwięcej doświadczeń życiowych – podróżować, spotykać się z ludźmi, rozmawiać. Żeby być kimś w życiu.
Ja nie zaspokoiłam jeszcze tej swojej potrzeby zdobywania wiedzy. Żałuję, że nie żyję w takich czasach, gdzie ta możliwość zdobywania wiedzy jest o wiele bardziej dostępna, ale generalnie, jak na czasy, w których żyłam, uważam, że mogę być z siebie zadowolona.
Teraz zdobywać wiedzę jest łatwiej, ale dzieci nie muszą się porównywać. Rodzice często mówią: jak ja byłem w twoim wieku, to nie było tego czy owego. Teraz są inne zagrożenia i więcej presji!
Wiesz, ja coraz rzadziej teraz podróżuję. Kiedyś bywałam w tak zwanym wielkim świecie, jeździłam trochę po Polsce… Lubiliśmy z mężem wsiadać w samochód i jechać, gdzie oczy poniosą. Nie musieliśmy nocować w ślicznym hotelu – wiejskie gospodarstwa turystyczne nam wystarczały.
To było bardzo przyjemne, wszędzie było pięknie. Za widnokręgiem, za zakrętem pojawiało się coś nieoczekiwanego. Albo zwykły drogowskaz z nieznaną nam wcześniej nazwą miasta – myśleliśmy: „może tam jest coś ciekawego?”. Skręcaliśmy w tę drogę, a tam czekał na nas ukryty kawałek historii. I to nam się bardzo podobało.
Mi to teraz nie za wiele potrzeba. Coraz bardziej za najważniejsze w życiu uważam zdrowie. Jak jest zdrowie, to z resztą człowiek sobie radzi, a jak się robi coraz bardziej niedołężny, to częściej liczy na pomoc bliskich, na pomoc medyczną.
Czy żałuję, że nie skorzystałam bardziej z poprzednich lat? Zawsze można powiedzieć, że można było więcej zrobić, ale generalnie nie było źle. Czy mogłam więcej? To trudne do określenia – zawsze można było, jak się patrzy wstecz.
Czy jestem szczęśliwa? Dobre pytanie. Myślę, że szczęście to jest coś nieosiągalnego, a samo dążenie do tego celu jest właśnie radością. W tym procesie możemy zadowolić siebie i innych. To daje radość z życia. Cóż, są ciężkie kwestie. Jak to, że często emeryci mają za mało pieniędzy. A jeśli mają pieniądze to bywa, że mają mało zdrowia. Ale zawsze coś przyjemnego można wymyślić. To nie musi być wielka rzecz, może być coś drobnego. Mi takie drobnostki wystarczają.
Jak byłam młoda i śliczna, to bywało, że tak mówiłam, jak widziałam drobną staruszkę: O, taką staruszką to bym chciała być. Taką schludną, doświadczoną i mądrą, pełną życia. Myślę, że w pewnym sensie mi się udało.
Zawsze mi imponowały takie panie, które miały dużo zrozumienia, wyrozumiałości dla dzieci. Gdy słyszę, gdy osoby w moim wieku narzekają: „Jaka ta młodzież! W moim wieku to nie tak było!” myślę: „kobieto, żyłaś tyle lat, różne rzeczy się zdarzały! Może już tego nie pamiętasz – młodzież zawsze była głośna, dużo bawiła się wesoło, a teraz mają na paluszkach chodzić, nie odzywać się?” Teraz im nic nie wolno. Są młodzi, muszą szumieć, muszą żyć, na tym to polega. Więc zawsze mi się wydawało, że taką pełną zrozumienia osobą chciałabym być. Czy do końca mi się udało? Nie wiem, ale kolekcjonuję swoje doświadczenia, teraz wiem więcej niż kiedyś.
Nie na darmo powstało to powiedzenie „czym skorupka za młodu nasiąknie…” – coś w tym jest, że warunki wczesnego rozwoju mają wpływ na poglądy, ale wiem, że moje przeinaczały się w trakcie. Poglądy się zmieniają – świat się zmienia. Można być skostniałym, ale czy warto? Trzeba patrzeć co się dzieje, starać się rozumieć świat!
Myślę, że można na miarę możliwości żyć pełnią życia jako osoba starsza. Nie należy siedzieć i tylko patrzeć, jak dzień mija i znowu, następny. Można korzystać z życia, bo jest wiele różnych możliwości, a wszystko zależy od tego, czy się chce.
Kaja Piasecka: ma 15 lat i od małego interesuje się pisaniem. Mówi: „Pomysły na książki prześcigały się jeden z drugim, ale nie udało mi się jeszcze żadnej ukończyć (natomiast w przyszłości zdecydowanie chciałabym to zmienić). Po drodze natknęłam się na reportaż- odkryłam, że jest to coś, co również bardzo mnie fascynuje i tak powstał mój pierwszy tekst reporterski”.
Reportaż powstał w ramach projektu „Młodzi piszą reportaż” współfinansowanego przez m.st. Warszawa.