„Pani Jadwiga” – reportaż Idy Ignaczak

Ósmy listopada, godzina siedemnasta. Jest już ciemno, a wieczory są zimne, więc owijam się szalikiem. Staję przed starym, dziesięciopiętrowym budynkiem przy ulicy Chodeckiej. Docieram do klatki i patrzę przez szybę na skrzynki pocztowe, aby upewnić się, że jestem w dobrym miejscu. Dzwonię domofonem. Drzwi otwierają się po chwili. Wchodzę na korytarz i rozglądam się. Widzę idącą w moją stronę panią.

 

– Ida? – pyta się przyjaźnie.

 

– Tak. Dobry wieczór – odpowiadam, uśmiechając się. Podążam za nią w stronę mieszkania, bawiąc się pierścionkiem na dłoni.

 

Wchodzimy do kwadratowego przedpokoju. Rozglądam się po mieszkaniu – na wprost mnie znajduje się kuchnia, po lewej stronie – salon, po prawej sypialnia z łazienką.
Pani Jadwiga wita się ze mną ponownie. Jest wysoka, może mieć metr siedemdziesiąt. Ma rude włosy oraz wyrazisty nos. Wokół oczu – zmarszczki sugerujące, że w jej życiu często był obecny uśmiech. Siadamy razem przy stole w pokoju dziennym. Kanapa, telewizor, drewniane regały, a na nich zdjęcia w ozdobnych ramkach.  Na stole, przy którym siedzimy, leży biały szydełkowy obrus, a na nim stoją żółte kwiaty w wazonie. Pani Jadwiga uczy się w szkole. Muzyki, geografii, psychologii. Jej kalendarz jest wypełniony po brzegi. Ma 69 lat. Od czterech lat jest studentką uniwersytetu trzeciego wieku.

 

– Zanim przeszłam na emeryturę, zajmowałam się kuśnierstwem – opowiada. – Odeszłam z pracy akurat, gdy zawód ten stał się mniej popularny. W Polsce nie ma już takich zim jak kiedyś.

 

Pani Jadwiga odchowała dwójkę dzieci. Gdy rozmawiamy o zimie rozmarza się i wspomina wielkie czapy śniegu i wyprawy na sanki. Równie poruszona jest, gdy zaczynamy rozmowę o uniwersytecie. Ta decyzja zmieniła jej życie, ale przyznaje, że gdy usłyszała o tej inicjatywie po raz pierwszy od swojej koleżanki – nie była nastawiona pozytywnie.

 

– Nie miałam czasu, ani chęci, a poza tym wtedy jeszcze z kimś mieszkałam – oznajmiła. Na pierwszy wykład poszła dopiero kiedy została sama i uznała, że chciałaby poszerzyć swoje horyzonty. Zamierzała dobrze spędzić wolny czas i nauczyć się czegoś nowego. Zapisała się na uniwersytet do Domu Kultury Świt na Bródnie. Na wykłady uczęszcza w poniedziałki, środy i piątki. Dotyczą różnych tematów, takich jak: muzyka, geografia, a nawet psychologia. W ofercie szkoły jest też sporo zajęć dodatkowych, niestety – większość z nich wymaga opłaty.

 

Wybór warsztatów jest różnorodny. Od gimnastyki i zajęć w wodzie, do kółka filozoficznego i kursu nauki języka angielskiego. Można zapisać się także na zajęcia manualne –  i uczyć się rysunku, malarstwa, ceramiki.
Pani Jadwiga postanowiła spełnić swoje dawne marzenia o śpiewaniu i w ramach uniwersytetu zapisała się do chóru. Gdy opowiada mi o śpiewie – cała się rozpromienia.

 

Razem z zespołem występują w wielu miejscach w Warszawie. Swoje występy mieli między innymi na Ursynowie i Powiślu. Poznała tam wiele nowych koleżanek, a z jedną zapisała się nawet na potańcówki w klubie seniora. Tańce odbywały się kiedyś również na uniwersytecie, ale zaprzestali ich w trakcie epidemii. Opowiada, że kiedyś chodziła także na zajęcia gimnastyki, ale niestety musiała przestać z powodu operacji na żylaki. Ma zamiar jednak niedługo wrócić do regularnych ćwiczeń. Zajadamy ptasie mleczko, cukierki, a pani Jadwiga opowiada:

 

– Za chodzenie na wykłady płaci się sto dwadzieścia złotych, raz na pół roku. W trakcie pandemii zajęcia były prowadzone online i kosztowały mniej – pięćdziesiąt złotych. Na Sali wykładowej bywa czasami nawet około czterystu osób, zwykle na sali zajęte jest co drugie miejsce. Na ostatnich zajęciach rozmawialiśmy o lodowych jaskiniach i rezerwatach przyrody na Słowacji.

 

Pani Jadwiga w szkole poznała nowych przyjaciół – w poprzednie wakacje wyjechała z koleżanką z chóru na tygodniowe wakacje do Tunezji. Grupa uniwersytecka, która zdecydowała się jechać z nimi liczyła 30 osób. Taka cała klasa.

 

– Nigdy dużo nie podróżowałam, więc kiedy pojawiła się okazja, wiedziałam, że muszę jechać. Zawsze lubiłam ciepło, więc takie klimaty mi bardzo odpowiadały – mówi podekscytowana  – Chodziłyśmy po plaży i opalałyśmy się. Udało nam się również trochę pozwiedzać.

 

Gdy pytam, co jej się najbardziej podobało odpowiada z uśmiechem:

 

– Plaże w Tunezji są piękne. Jednak najbardziej podobała mi się przejażdżka na wielbłądzie.

 

Moja rozmówczyni podczas rozmowy wielokrotnie proponuje mi sięgnięcie po kolejne słodycze z pudełka, dużo się śmieje, z chęcią i entuzjazmem opowiada nie tylko o uniwersytecie, ale też o swoim dzieciństwie, szkole, wypytuje o moją edukację i plany. Pani Jadwiga fascynowała się przedmiotami ścisłymi, nie przepadała za to za geografią czy językiem polskim. Nienawidziła historii.

 

– W żaden sposób nie chciała mi wejść do głowy – powiedziała z lekką goryczą w głosie. Podczas dyskusji na temat nauki, razem przyznałyśmy, że szkoła czy praca to nie wszystko.

 

– Należy znaleźć balans pomiędzy obowiązkami, a życiem i raz na jakiś czas się zrelaksować – mówi ze spokojem w głosie była kuśnierka.

 

A relaksować też się można w różny sposób. Jak? Na przykład – tak jak Pani Jadwiga – robiąc w klubie seniora, do którego uczęszcza ze swoimi dwiema koleżankami, bombki ze styropianu. Są piękne, Pani Jadwiga z dumą pokazuje ich zdjęcia.

 

Uniwersytet zapewnia emerytom również wiele rodzajów zniżek do kin, teatrów czy też muzeów. Niedługo wraz z przyjaciółmi z uczelni idą na sztukę do teatru o Marilyn Monroe. Na tą sztukę dostali zniżkę w wysokości pięćdziesięciu procent, z czego Pani Jadwiga jest bardzo zadowolona. Gdyby nie zniżka, raczej nie mogłaby sobie na to pozwolić.

 

Pani Jadwiga na koniec częstuje mnie herbatą i uśmiechając się mówi, że jest szczęśliwa, otaczają ją życzliwi ludzie, a jej życie wypełnione jest wieloma wydarzeniami i wyzwaniami.
Wychodzę z jej mieszkania wypełniona jej pozytywną energią. No i, oczywiście, cukierkami oraz ptasim mleczkiem. A także radością ze spotkania.

 

 

O autorce:
Ida Ignaczak: uczennica drugiej klasy liceum imienia Witkacego w Warszawie. Interesuje się kinem i muzyką. Chciałaby zacząć naukę gry na pianinie. 

 

Reportaż powstał w ramach projektu „Młodzi piszą reportaż” współfinansowanego przez m.st. Warszawa