„Gdy zakupy stają się obsesją” – reportaż Dominiki Domańskiej

Od zawsze lubiłam zakupy i ubrania. Chodziłam z mamą do różnych galerii. Było to takie fajne, naturalne. Tak spędzałyśmy razem czas – mówi 16-letnia Nadia. Obecnie jest w stanie wydać 5000 złotych na zakupy w ciągu jednego dnia. W swojej szafie ma około 30 rodzajów obudów na telefon, 42 par spodni i 51 pary butów.

 

„Jesteś tego warta” – szepcze piękna kobieta w reklamie jednej z najbardziej popularnych firm kosmetycznych. „Musisz to mieć”, „zasługujesz na to”, „ten produkt to absolutny must have” – to tylko kilka z chwytów marketingowych, które sprawiają, że coraz trudniej oprzeć się zakupowi przedmiotu lub usługi, której niekoniecznie w danym momencie życia potrzebujemy. Zakupy to przyjemne oderwanie się od codzienności, które jednak może skutkować uzależnieniem i obsesją.

 

Bohaterka filmu (na podstawie książki o tym samym tytule) „Wyznania zakupoholiczki” porównuje zakupoholizm do miłości do mężczyzny: Znasz to uczucie, gdy przystojniak uśmiecha się do Ciebie, a twoje serce topi się jak masło na gorącej grzance? Tak właśnie się czuję, gdy widzę sklep. 

 

Na portalach społecznościowych powstają humorystyczne grupy, na straganach i na stronach internetowych można kupić koszulki z kolorowym napisem „Jestem zakupoholiczką”. W rzeczywistości jest to poważny problem, z którym boryka się coraz więcej ludzi, niezależnie od wieku, narodowości czy zamożności. Zakupoholizm dotyczyć może zarówno 65-letniej zamożnej kobiety, jak i 16-letniej dziewczyny z klasy średniej.

 

Taką dziewczyną jest Nadia. Opowiada, że z zakupoholizmem zmaga się od około 3 lat. Nie wstydzi się mówić o tym problemie otwarcie. Nie ma nic do ukrycia.

 

– Jak odkryłam, że jestem zakupoholiczką? Początkowo nie zdawałam sobie z tego sprawy. Chodziłam na zakupy tak, jak wszyscy a problem rozkręcał się dość powoli. Zawsze, kiedy miałam jakieś pieniądze, szłam do galerii. Z czasem nie mogłam się już skupić na niczym innym niż na kupowaniu.

 

Nadia od dziecka lubiła zakupy. Pieniądze lubiła wydawać na nowe modne bluzki, jeansy, biżuterię. W weekendy chodziła do sklepów z mamą, aby miło spędzić razem czas. Kiedy stała się nastolatką, mogła sama kontrolować, na co wydaje pieniądze od rodziców, dlatego kontynuowała zakupowy zwyczaj. Z czasem jednak przestał być to dla niej rodzaj rozrywki, a stał się potrzebą. Gdy Nadia wie, że danego dnia pójdzie do galerii – zaczyna czuć ogromną ekscytację. Ciężko jej się skupić na czymś innym.

– Czuję się wtedy, jakbym miała wyjechać na ekstra wakacje. Gdy widzę, że dostałam przelew na konto, prawie nigdy nie udaje mi się powstrzymać. Okej, będę szczera… Nigdy nie udaje mi się powstrzymać.

 

Pierwszymi osobami, które zauważyły, że zachowanie Nadii stało się niepokojące, byli rodzice. Znikające pieniądze i dziesiątki nienoszonych rzeczy w szafie stanowiły tego niepodważalny dowód. Gdy pytam, skąd ma pieniądze na zakupy, odpowiada:

 

– Mam pracę, w której sobie dorabiam po szkole, dostaję kieszonkowe, to od rodziców, to od babci. Zawsze jest coś na zbyciu. Kiedy rodzice zdecydowali się mi pomóc w wychodzeniu z uzależnienia, zablokowali mi kartę płatniczą, ale gotówki nie byli w stanie całkowicie zabrać. Mama chce dla mnie jak najlepiej, chce mnie uszczęśliwiać. Czasem ją naciągam na jakieś dodatkowe pieniądze, ale czuje się wtedy strasznie winna. Głupio mi po prostu. Ale kiedy jesteś zakupoholikiem, to jest to od ciebie silniejsze. Wykorzystujesz każdy zdobyty grosz na zakupy. Kiedy pieniądze się skończą – to pożyczasz albo wyłudzasz. Byle tylko kupić coś nowego.

 

Podczas najgorszego napadu, Nadia wydała 5000 złotych. Były to pieniądze, które dostała poprzedniego dnia z okazji urodzin. Po tej sytuacji ona i jej rodzina zdecydowali się zainterweniować. Zabieranie pieniędzy nie pomogło, bo Nadia zawsze znajduje jakieś wyjście.

 

W początkowej fazie uzależnienia, Nadia od razu po przyjściu do domu obrywała wszystkie metki z nowych ubrań. Kupione ciuchy nosiła raz, a potem upychała je na dno szafy. Mówi, że większość z tych rzeczy nawet jej się nie podoba, bo w zakupoholizmie nie chodzi o noszenie czy używanie nowych przedmiotów. Chodzi o samo uczucie podniecenia, jakie daje wybieranie i kupowanie.

 

Nadia ma około 30 rodzajów obudów na telefon, 42 par spodni i 51 pary butów. Gdy pytam, co robi z taką ilością ciuchów i gadżetów odpowiada:

 

– Wcześniej, kiedy obrywałam wszystkie metki, ciuchów oczywiście nie mogłam już zwrócić. Starałam się je wtedy jakoś przerabiać, tak żeby nadawały się do noszenia. Kiedy jakieś rzeczy były mi naprawdę niepotrzebne, oddawałam je na różne zbiórki.

 

Teraz Nadia ma lepszy sposób. Kiedy wraca do domu po napadzie zakupowym, nie obrywa żadnych metek. Od razu chowa nowe ubrania w trudno dostępne miejsce. Wraca do nich po max 2 tygodniach (do wtedy jest zazwyczaj możliwość zwrotów w sklepach) i decyduje, czy dane rzeczy się jej naprawdę podobają i przydadzą, czy musi je oddać. Czasem po naprawdę dużych zakupach, mama Nadii od razu zabiera jej wszystkie rzeczy i sama jedzie do sklepu. Dzięki tej metodzie Nadia może dać upust swoim emocjom a pieniądze wracają.

 

– Nie zawsze jednak wszystko da się zwrócić. Czasem ta choroba mi na to po prostu nie pozwala. Ciągle desperacko szukam sposobów, aby zaoszczędzić pieniądze i pobiec do sklepu.

 

Nadia choruje także na zaburzenie afektywne dwubiegunowe. Utrudnia jej to wyjście z zakupoholizmu, gdyż kiedy ma epizod maniakalny, ciężej jest się jej opanować. To właśnie zakupy pozwalają na wyładowanie wszystkich emocji.

 

Każdy zakupoholik przeżywa swoje napady inaczej. W przypadku Nadii, szał zakupowy nie kończy się, dopóki starcza jej sił.

 

– To w zasadzie się nie kończy, dopóki dosłownie nie padnę ze zmęczenia. Jestem potem tak wyczerpana emocjonalnie i fizycznie, że długo płaczę.

 

Przed oraz w trakcie zakupów Nadia odczuwa euforię. Jak mówi „kiedy myślę o zakupach, mogę biec!”. Jednak po napadzie Nadia nie czuje się szczęśliwa. Jest wyczerpana, zrozpaczona i załamana samą sobą.

 

Nadia wie, że z zakupoholizmu można wyjść. Jej nie udało się jeszcze tego osiągnąć, jednak walczy o to każdego dnia.

 

 

O autorce:

Dominika Domańska: uczennica 2 klasy liceum im. Witkacego w Warszawie. W wolnych chwilach gra na perkusji, czyta książki i słucha muzyki.

 

 

Reportaż powstał w ramach projektu „Młodzi piszą reportaż” współfinansowanego przez m.st. Warszawa.