Literatura niepraktyczna
Im głębszych i poważniejszych kryzysów doświadczamy, tym nasze oczekiwania wobec literatury stają są większe. Szukamy w niej schronienia, odnajdujemy nadzieję, pociechę, czasem spokój. Dzięki książkom możemy oderwać się od przytłaczającej rzeczywistości lub spojrzeć na nią z innej strony.
Kryzysy jednak mnożą się i gęstnieją. Katastrofa klimatyczna, załamanie bioróżnorodności, demontaż demokracji, kurczące się pole wolności, migracje, podziały, nierówności. Odpowiedzi na pytania, jak sobie radzić z tymi problemami, szukamy także w książkach, oczekujemy ich od autorów i autorek. Rynkowe mechanizmy dość łatwo mogą przekształcić to oczekiwanie w konsumenckie zamówienie. Najbardziej dochodowa strategia jego obsługi prowadzi jednak na manowce. Najprzyjemniej jest przecież czytać o tym, co już i tak z grubsza wiemy. To utwierdza w poczuciu racji, koi skołatane nerwy. O wiele trudniej konfrontować się z nową wiedzą, która zmusza do zmiany własnych postaw i przyzwyczajeń.
A przecież najlepsze książki są pisane na przekór wydawniczym zamówieniom i w poprzek czytelniczych przyzwyczajeń. Nie gonią za rynkowymi trendami i modami. To one wytrącają z myślowej rutyny i uruchamiają wyobraźnię. To takie teksty, które zostawiają pole do namysłu i interpretacji. Niepraktyczne, bo niedające jednoznacznych odpowiedzi, zostawiające to co najważniejsze w niedopowiedzeniu, z którym każdy czytelnik i czytelniczka musi się zmierzyć samodzielnie. Tak, to czasem irytujące, niewygodne, trudne. Jednak czasami dopiero dyskomfort związany lekturą prowadzi do poszerzenia pola świadomości i empatii. Nie wszystko musi być komfortowe i łatwe. To nas prowadzi do pytania: co to w ogole znaczy czytać? Czym jest i czym może być w antropocenie doświadczenie lektury?
Mamy wobec literatury oczekiwania – to jasne.
Jednak im dłużej pozostaje ona na te nasze oczekiwania obojętna tym lepiej.
To w autonomii tkwi jej największa siła.